piątek, 22 lipca 2011

Rozdział 4

O dziesiątej zbudził mnie sms, postanowiłam, że zabije tego kogoś, kto maq czelność budzić mnie z tak twardego snu! Ale numer był nieznany, a tresć:
- Hej, to ja z supermarketu, przepraszam, źle się zachowałem. Może się spotkamy?
Co?! Daniel-czubek?! Skąd on ma mój numer?Nie odpiszę mu! Nie zamierzam się z nim spotykać! Kretyn!
Powiedziałam wszystko Dianie, ale ona opczywiście doradziła mi żebym mu odpisała. I tak jej nie posłuchałam...
Na szczęście na obiedzie babcia nie wciskała mi niczego na siłę, mówiąc, że "jestem chuda jak patyk". Wieczór spędziłam na prywatce mojego brata, to jedyna rzcz jaką w nim lubię - prywatki;) Byłam tam z Diną, bo przecież ona by mnie zabiła, gdybym nie dała jej szansy poflirtować...Gdy byłyśmy już na miejscu moj brat i wręczył (oczywiście) sok, bo uważa że alkohol jest dla pełnoletnich, a ja już mam prawie 18lat.
-Jak się bawisz?-spytał.
-Bywało lepiej.
-Aha, a jak sprawy z amantem?-Jezu! Co on gada?
-Z jakim amantem?!-nie rozumiałam.
-No z Arturem, podobno widział cię jak upadłaś przed supermarketem, he, żałuję, że tego nie widziałem.
-Co?! To ty go znasz?! Ty dałeś mu mój numer?
Więc to nie był Daniel!Cholera! Jak on mugł dać mu mój numer?! Z drugiej strony Artur to nawet ładne imię...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz