piątek, 22 lipca 2011

Rozdział 3

To nie był koniec mojej przygody w supermarkecie. Jak pisałam, poszłam z Danielem-czubkiem na piwo i nie dokonczyłam zakupów, więc wróciłam dokonczyć. No ale znając mojego pecha, w sklepie rozbiłam jeszcze słoik z klopsami, gdy wychodziłam ze sklepu dałam glebę, no i oczywiście jakby tego było mało widział to nawet fajny chłopak, ale o nim już moge zapomnieć, bo nawet mi nie pomugł tylko poszedl w drugą stronę rechocząc z fajtłapy.... A! Zapomniałam, jeszcze jak wychodziłam z autobusu to walnęłam bańką w poręcz! Boże! Za co mam tego cholernego pecha! Yh!
Kiedy wróciłam do domu od razu zadzwoniłam do Diany:
- Siema! Nie uwierzysz, co dzisiaj mi się przydażyłlo, kiedy jak normalny, cywilizowany człowiek pojechałam na zakupy do supermarketu!
- no hej, hej! Czekaj czekaj! Normalnie nie mogę! Spotkałam dziś takie ciacho, że nie mogę, umówiłam się z nim!
- Diana! Ja mówię tobie, najlepszej przyjaciółce za co Bóg mi podarowal jako pakiet promocyjny pecha a ty mi o chłopakach wyjeżdżasz! Zresztą wszystko dzieje sie przez nich!
- Oj nie przesadzaj tak! Chcesz to skoczę do ciebie, to porozmawiamy.
- Ok, przynieś chipsy, tylko pamiętaj, paprykowe!
Ńo i tak w owy sposób przyszła do mnie Diana i tak się zagadałyśmy, że została u mnie na noc. Co prawda mama coś mamrotała , że ciągl edo mnie przychodzi ale i tak nie puściłabym jej w taką ciemność! A gdyby napadły na nią jakieś zbiry, mało to sie o takich mówi? Zoboczeńcy, tylko kryją się za budynkami....
Zdążyliśmy w nocy omówić moją zbliżające się, bo za 2 miesiące 18urodziny, Diana marzy to sobie, że ma byc dużo gosci a najwięcej chłopaków, jak najlepiej przystojnych, cała Diana.... Przegadałyśmmy całą noc.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz